Ani myślę doradzać gdzie, i czy w ogóle, postawić Χ, ani nawet jakimi kryteriami się kierować, bo… sam tego nie jestem pewien.

Tak, w demokracjach zwykle popiera się mniejsze zło, to jasne. Ale które jest to najmniejsze? Polityką interesuję się od dziecka, trochę przeczytałem, obejrzałem i wysłuchałem, obserwowałem wiele kampanii wyborczych, ale co z tego? To jest tak, że im więcej wiemy na jakiś temat, tym mniej stanowczo i jednoznacznie się wypowiadamy. Gdyż, jak pisał klasyk, wraz z przyrostem wiedzy ilość tego, czego nie wiemy, wcale się nie zmniejsza. Przeciwnie, odsłaniają się nowe, rozległe niczym Wielka Równina obszary niewiedzy. Chciałbym natomiast doradzić, jak przetrwać ten kampanijny czas bez większych szkód dla psyche, somy i duszy, swoich oraz organizmów żywych nas otaczających. Mi się udało, więc coś o tym wiem, chyba?

Po pierwsze pamiętajmy, że to, co oglądamy w programach informacyjnych i publicystycznych, to tylko teatr. Celem aktorów jest wywołanie w nas emocji, najczęściej tych negatywnych (oburzenie, strach, zawiść, nienawiść, pogarda) do konkurencji, bo tylko tak mogą nas zapędzić do urny. Oni takich emocji wcale nie przeżywają, tylko grają swoje role – po głosowaniu przybiją sobie piątkę u red. Mazurka na imieninach.

Dodajmy, że w obsadzie są też dziennikarze i komentatorzy głównych mediów. Wszystko, co słyszymy w TVP albo w TVN dzielmy 2, a może nawet 4. Dodatkowo media społecznościowe wyświetlają nam takie treści, które mają w nas wywołać ”wzmożenie”, bo wtedy spędzamy tam więcej czasu i więcej klikamy.

Wyborców, którzy biorą to wszystko na serio, takie silne i długotrwałe emocje wyczerpują i niszczą. Nie warto narażać się na zawał, udar czy nawet na pogorszenie samopoczucia. Oni nie są tego warci przecież. Potraktujmy więc to wszystko jak przedstawienie, albo może raczej film sensacyjny, bo kto dzisiaj chodzi do teatru? Zróbmy zapas popcornu (bez soli), zasiądźmy wygodnie w fotelu i obserwujemy sceny walki bądź solowe popisy. To też są emocje, ale takie bardziej kontrolowane, bezpieczniejsze.

Ale bez przesady – jest bardzo prawdopodobne, że sytuacja w nowym Sejmie będzie patowa i za parę miesięcy będziemy oglądać sequel, a i w międzyczasie emocji nie zabraknie (dlatego ten felieton wcale nie jest spóźniony!). Oszczędzajmy dopaminę!

Dlaczego prawie wszystkie plakaty są w tych samych kolorach?

Unikajmy spierania się z bliskimi na tematy polityczne. Pamiętajmy, że po wyborach świat będzie istniał w dalszym ciągu, warto utrzymać z nimi dobre relacje, żeby spotkać się bez problemu przy świątecznym stole.

Świat nie tylko będzie istniał, ale też z grubsza będzie taki sam jak przed 15 października, niezależnie od wyniku głosowania, przynajmniej przez jakiś czas. Nie twierdzę, że od tego głosowania nic nie zależy, ale nawet jeśli kto inny będzie miał większość, to obecna władza będzie miała w dalszym ciągu Duży Pałac, TK, NBP i sporo kasy, nie da się tego zmienić bez łamania Konstytucji.

Jeżeli nasi ulubieńcy nie wygrają – nie przejmujmy się! Zwycięstwo partii A nie spowoduje, że zaleją nas migranci (to się stanie niezależnie od tego, kto będzie rządził), ani że zjedzą nas Niemcy. Zwycięstwo formacji B nie spowoduje wystąpienia z UE ani wprowadzenia totalitaryzmu (choć niektórzy uważają, że już tu jest). Więc moja rada, banalna skądinąd, brzmi: wyluzujmy!

A jeśli nie możemy do ”tego wszystkiego” podejść z dystansem, odpuśćmy sobie wiadomości i publicystykę w mediach tradycyjnych, a w social-mediach oglądajmy raczej filmiki z kotkami, pieskami, ptaszkami, albo nawet z gołymi paniami, stosownie do wieku i upodobań. Albo idźmy na spacer, nawet jak pogoda nie dopisuje.