Żeby zrozumieć radykalizm tez i postulatów antypsychiatrów, trzeba poznać kontekst historyczny i kulturowy. Przypomnijmy je najpierw:
🔵 Choroby psychiczne to w większości mit, etykietka, narzędzie represji.
🔵 Tak zwani „chorzy” to osoby nieprzystosowane do społeczeństwa.
🔵 Leczenie szpitalne i farmakoterapia przynoszą więcej szkód niż korzyści.
🔵 Przymusowa izolacja to pogwałcenie praw pacjenta.
🔵 Psychiatria (i medycyna w ogóle) nie powinna być narzędziem państwa.
Osoby z zaburzeniami psychicznymi nie miały w tamtym czasie – tzn. u progu lat 60. – lekko, mimo znaczącego postępu medycyny. Eksterminacja była już wojennym wspomnieniem, ale eugeniczne (gr. eugenes – ”dobrze urodzony”) praktyki wobec takich osób jeszcze nie wszędzie, np. w Szwecji przeprowadzano sterylizację do lat 70.
Przymusowe leczenie i izolacja były normą, a warunki w szpitalach psychiatrycznych urągały nie tylko prawom pacjenta, ale godności ludzkiej w ogóle. Ekspertyzy psychiatrów, ze swojej natury trudne do zweryfikowania w obiektywny sposób, były wykorzystywane w sądach do uzasadniania przymusu także wobec zdrowych ludzi.
Alan Turing, wybitny matematyk brytyjski, współtwórca maszyny szyfrującej „Enigma” i jeden z ojców AI, który w swojej beztrosce nie krył się ze skłonnościami homoseksualnymi, został za ów proceder skazany i postawiony przed wyborem: więzienie albo chemiczna kastracja. Wybrał to drugie, niektórzy uważają, że właśnie z powodu przykrych efektów ubocznych popełnił samobójstwo.
Uznaną metodą leczenia były lobotomia i leukotomia, polegające na resekcji lub uszkodzeniu płata czołowego mózgu. Współtwórca tej techniki Egas Moniz został nagrodzony medycznym Noblem w 1949 r. Leczono w ten sposób między innymi ciężką schizofrenię, ale także homoseksualistów, prostytucję i przestępców, niekiedy bez zgody a nawet wiedzy zainteresowanych i ich rodzin. Wśród licznych efektów ubocznych były zmiany osobowości i ataki padaczki, a śmiertelność w wyniku powikłań wynosiła około 7%.
Skuteczną, ale w owym czasie obarczoną poważnymi powikłaniami metodą były elektrowstrząsy (ECT – electroconvulsive therapy). Tu na myśl przychodzi najdoniośniejszy głos antypsychiatrii w kulturze popularnej: powieść Lot nad kukułczym gniazdem Kena Keseya i film Miloša Formana na jej podstawie, który niepotrzebnie zohydził ten rodzaj terapii i szpitale psychiatryczne w ogóle.
Współcześnie ECT stosuje się w znieczuleniu ogólnym, po podaniu leku zwiotczającego mięśnie (pacjentem nie „rzuca” jak w filmie); ma zastosowanie w lekoopornej depresji, ciężkim przebiegu schizofrenii, ale też u pań w ciąży, które nie mogą stosować niektórych leków.
Lata 50.: rewolucja psychofarmakologiczna
Do lat 50. skutecznych i jednocześnie nietoksycznych leków psychiatrycznych w zasadzie nie było (poza bajkami, np. mama Stasia Pytalskiego wpadła w stan nerwowy i musiała zażyć bromu). Za początek zmian można uznać dopuszczenie we Francji chloropromazyny, pierwszego leku przeciwpsychotycznego, stosowanego zresztą do dziś. Wkrótce pojawiły się następne, a psychiatrzy awansowali w hierarchii zawodów medycznych – mogli wreszcie leczyć w sposób prawdziwie naukowy. Niemniej pacjenci przyjęli je z mniejszym entuzjazmem. Wielu źle je znosiło, odmawiając dobrowolnego zażywania (stąd dostępne były również w postaci zastrzyków…). Za to spodobały się funkcjonariuszom pewnego reżimu na wschodzie…
Tylko „szaleniec” walczy z socjalizmem?
Patologie po naszej stronie żelaznej kurtyny były podniesione do kwadratu, a za Bugiem do sześcianu. Traktowanie przeciwników socjalizmu w ZSRR jak „wariatów” miało charakter masowy i zorganizowany. Od lat 50. do 80. działała tam sieć szpitali-więzień („psychuszek”), gdzie „leczono” poprzez maltretowanie. Wykorzystywano w tym celu diagnozy schizofrenii pełzającej, o objawach tak nieswoistych, że można ją było wykryć u prawie każdego (ciekawostka: taka choroba prawdopodobnie rzeczywiście istnieje, tylko w zachodnich systemach funkcjonuje pod innymi nazwami).
Obecnie w ZSRR istnieją ludzie, którzy walczą z komunizmem, ale u takich ludzi bez wątpienia stan psychiczny nie jest w normie. (Nikita Chruszczow w dzienniku „Prawda”, 1959 r.)
Czy można się dziwić, że w takich warunkach psychiatria jawiła się jako narzędzie opresji?
„Plusy dodatnie” antypsychiatrii
„Rewolucja” straciła napęd wraz z nadejściem lat 70. Pojawiły się wtedy kolejne generacje leków, bardziej skutecznych i lepiej tolerowanych przez chorych. Porzucone przez zachwyconych farmakoterapią lekarzy pole psychoterapii zagospodarowali psycholodzy i mniej profesjonalni terapeuci, uzyskując bardzo wydajne plony. Rozwój neurologii dowiódł, że związki między biologią a psychiką jednak istnieją. Ale częściowo też dzięki zrozumieniu dla niektórych postulatów antypsychiatrów w tzw. głównym nurcie.
Najważniejszy sukces to ograniczenie przymusowego leczenia – w Polsce nastąpiło to dopiero w roku 1994, gdy w życie weszła Ustawa o ochronie zdrowia psychicznego.
Drugi to udział w podważeniu tzw. modelu biomedycznego, redukującego człowieka do biologicznej maszyny, którą mechanik-lekarz musi zreperować albo „wyklepać”. Tylko podważenie, bo trzyma się on mocno, ale dziś dużo więcej lekarzy i naukowców rozumie, że człowiek posiada też psychikę, odczucia i wrażliwość. I że wszystkich problemów nie da się rozwiązać skalpelem i proszkami. I że powinien on też mieć coś do powiedzenia w sprawie swojego leczenia.
Wydaje się, że jest też powszechne zrozumienie dla postulatu deinstytucjonalizacji psychiatrii, czyli ograniczenia leczenia szpitalnego, zwłaszcza w dużych ośrodkach, na rzecz opieki środowiskowej. Najwcześniej i najdalej poszli ta drogą Włosi i Amerykanie, my maszerujemy trochę wolniej.
Symbolicznym sukcesem jest przeniesienie w klasyfikacji ICD wszystkich chorób psychicznych (disease) do kategorii zaburzeń (disorder); na szczęście nie zaprzestano ich leczenia.
Chociaż główne tezy odnośnie przyczyn chorób umysłowych zostały obalone lub przynajmniej niepotwierdzone, to udowodniono, że diagnozy psychiatryczne są dość często palcem na mętnej wodzie pisane – vide eksperyment Rosenhana (link pod artykułem).
… i „plusy ujemne”
Słusznie krytykując biologiczny redukcjonizm, antypsychiatrzy popadli dla odmiany w redukcjonizm socjologiczny, sprowadzając problemy psychiczne do relacji społecznych. Skutkiem tego niektórzy pacjenci z zamykanych szpitali, pozbawieni leczenia, zamiast wrócić na łono społeczeństwa, trafiali do przytułków dla bezdomnych albo więzień.
Niskie zaufanie do psychiatrii w porównaniu z innymi specjalizacjami lekarskimi to przynajmniej po części też stąd, aczkolwiek wcześniej też nie było wysokie.
Utrzymywanie się nieprawdziwych stereotypów o leczeniu psychiatrycznym np. że leki uzależniają, że tylko uspokajają albo przymulają, a nie leczą, że zmieniają osobowość – kolejny antysukces.
Zbyt radykalnie odrzucając akademicką psychiatrię dostarczyli argumentów osobom i środowiskom, które kontestują oficjalną naukę w ogóle – dość powiedzieć, że współcześnie powtarzają ich tezy niekiedy ci sami, którzy negują potrzebę walki z pandemią SARS-CoV-2.
Rzecz jasna tyło część winy za to wszystko przypisać należy Szaszowi, Laingowi i reszcie.
Co się nie (do końca) udało?
Psychiatria w dalszym ciągu bywa narzędziem opresji w ręku władzy. Tradycje ZSRR kontynuuje dziś CHRL i parę innych dyktatur. Ale nie tylko – warto wspomnieć choćby bazę Guantanamo czy utworzony kiedyś przez dzisiejszą „opozycję demokratyczną” do dziś działający ośrodek w Gostyninie, gdzie bezprawnie przetrzymuje się ludzi, którzy odbyli już swoje wyroki. Albo brunatny pomysł, żeby przestępców seksualnych poddawać chemicznej kastracji. Z drugiej zaś strony wielu sprawców przestępstw dzięki tzw. żółtym papierom unika odpowiedzialności.
Historia to nauczycielka życia podobno. Co możemy wynieść z tej opowieści? Może to, że otwartość na merytoryczną dyskusję jest na ogół korzystna dla rozwoju każdej dziedziny nauki i wiedzy. Także wtedy, gdy niektórzy głoszą błędne i szkodliwe tezy. Wykluczenie z takiej dyskusji tych, którzy kwestionują obowiązujący w danej chwili konsensus naukowy to przepis na stagnację. Brak możliwości update’u aktualnego stanu wiedzy. Pytanie, z którym Państwa zostawię, brzmi: który przepis jest współcześnie realizowany?
https://media.pulsmedycyny.pl/aktualnosci/pr/733935/mroczna-historia-psychiatrii-porzymusowa-sterylizacja-lobotomia-system-sowieckich-psychuszek
https://www.Ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2921130/
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Eksperyment_Rosenhana
Henry A. Nasrallah, The anti-psychiatry movement: Who and why, ”Current Psychiatry”, Dec. 2011.
https://ps.psychiatryonline.org/doi/10.1176/appi.ps.201100484
W Rosji nadal są przypadki umieszczania homoseksualistów w szpitalach psychiatrycznych, a natomiast nawet na naszym podwórku nie brak ludzi, którzy co gorsza dobrze w wykształconych, którzy głoszą teorie przedstawione przez Ciebie. Jak widać niedostateczny brak wiedzy nie przeszkadza, że a gdy jeszcze wmiesza się w to ideologia to głoszone teorie bywają bardziej chore niż choroba którą pragną leczyć.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Szczególnie dotyczy to sfery seksualnej: jedni próbują różne odmienności na siłę leczyć, inni z kolei domagają się uznania wszystkich za normę. Podobno dlatego naukowcy przestali poszukiwać przyczyn np. homoseksualizmu – cokolwiek by nie ustalili, i tak połowa nie przyjmie tego do wiadomości.
PolubieniePolubienie
I obawiam się że taka sytuacja nigdy się nie zmieni, bo jedna ze stron musiała by odpuścić, a na to się nie zanosi. W każdej dziedzinie nauki są spory i dopóki to samej nauce wychodzi na dobre to nie ma problemu. Kontrargumenty wymuszają działania a to sprzyja rozwojowi.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Najlepiej być normalnym i się nie wychylać…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niestety nie wszyscy mają wybór…
PolubieniePolubienie